sobota, 12 listopada 2016

Od Rijeu Do Ai

Sporych rozmiarów, stary budynek zasłaniał mi widok na słońce. To nieprzyjemne miejsce miało być moją szkołą, nową szkoła, bodajże piątą z kolei. Gdy mieszkałem w Moskwie zmieniałem szkoły jak szalony, tylko po to aby nie znaleźć sobie kogoś, kto zająłby mi głowę czymś innym niż nauką. Taktyka była dobra, ale tylko tam, bo w końcu Moskwa jest duża a to miasto, jak dla mnie jest po prostu większą wioska. Szkoła przed którą stałem miała być miejsce, które będę odwiedzał każdego dnia już do końca nauki. Tej podstawowej oczywiście, na studia chciałem się przenieść do Oxfordu. Poprawiłem przerzuconą na ramieniu torbę i ruszyłem w stronę głównego wejścia. Ani przed ani w budynku nie było żadnego ucznia, byłem całą godzinę wcześniej. Z doświadczenia wiedziałem, że przy zmianie szkoły, tego feralnego pierwszego dnia, lepiej jest być wcześniej. Zawsze było mniejsze prawdopodobieństwo że się człowiek zgubi, gdy wpierw przejdzie cała szkołą od lewej do prawej i w drugą stronę też. Moim pierwszym celem na dziś było dostanie się do sekretariatu, musiałem podpisać jeszcze parę papierów, dostać plan lekcji i dowiedzieć się jak funkcjonuje szkoła. Formalności związane ze zmianą szkoły na prawdę mnie nużyły. Tyle razy już to przechodziłem. Za każdym razem na własne życzenie, a tym razem, robiłem to dla Ai. Uparła się że tu będzie mi łatwiej się odstresować, sam nie wiem czemu się zgodziłem, przecież doskonale wiem że zrobiła to dla siebie. Przed moimi oczami pojawiły się spore, brązowe drzwi, na których wisiała podniszczona plakietka z napisem "SEKRETARIAT". Cicho zapukałem, po chwili do moich uszu dotarł czyjś głos, informujący mnie, że mam wejść do środka. Chwyciłam za klamkę i wszedłem do pomieszczenia. Pokój ulokowany był z takiej strony budynku, że słońce wpadało tu przez okna i lekko raziło w oczy.
-Dzień dobry!- przywitałem się po angielsku, jak zawsze mój akcent był słaby. Za dużym biurkiem/blatem mieszczącym się przy oknie stała starsza kobieta. Miała krótkie kręcone włosy, w kolorze podobnym do futra mojego kota. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech.
-Ty musisz być tym nowym chłopcem!- kiwnąłem energicznie głową- Rijeu?- z jej ust moje imię zabrzmiało jeszcze śmieszniej niż zazwyczaj. Tak właściwie, nawet ja sam nie byłem pewny jak je wymawiać. Był to niewyjaśniony zlepek liter, stworzony przez moją mamę. Moja głowa znów wykonała szybki ruch- Jestem Julia Clarison, jestem tutejszą sekretarką
-Miło mi panią poznać- uśmiechnąłem się od ucha do ucha- przyszedłem...- kobieta w jednej chwili przerwała mi:
-Tak wiem, zaraz ci wszystko dam- schyliła się lekko i otworzyła jakąś szafkę, zaczęła czegoś w niej szukać. Po chwili położyła przed sobą sporą stertę papierów- śmiało, podejdź tu, musisz mi powiedzieć czy wszystko się zgadza- Po mimo ogromnej niechęci do przeglądania moich papierów po raz setny, wesoło ruszyłem w jej stronę.
Po korytarzu niósł się okropny dźwięk dzwonka, moja pierwsza lekcja w tej szkole i do tego jeszcze wychowawcza. Trzeba będzie się przywitać. Wmieszałem się w nieduży tłum osób, zebranych pod salą w której miałem lekcję. Szybko omiotłem ich wzrokiem, było ich 18, albo dużo osób nie przyszło do szkoły, albo nie dosłyszałem jak w małej klasie będzie mi przyszło żyć. Pod salę przecisnęła się niska kobieta. Podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Uczniowie wokół mnie zaczęli się przepychać, chcąc jak najszybciej przedostać się do pomieszczenia. Nie rozumiałem tego, po co się pchać skoro można wejść parę sekund później i mieć więcej miejsca wokół siebie. W sali przystanąłem na chwile na środku, aby rozejrzeć się gdzie są jakieś wolne miejsca. Gdy wypatrzyłem takie najbardziej z tyłu, usłyszałem za sobą głos.
-Jak już tu stoisz, to zostań i tak musisz się przedstawić- momentalnie odwróciłem się w stronę rozmówcy. Była to ta sama kobieta, która otwierała drzwi. Moja nowa wychowawczyni. 
-Dzień... dobry!- powiedziałem z lekkim opóźnieniem,  na twarzy nauczycielki pojawił się tylko smieszny grymas. W sali była okropna wrzawa.
-Cisza!- nauczycielka krzyknęła na klasę, momentalnie wszyscy umilkli- chciałam wam przedstawić waszego nowego kolegę, Rijeu Aristow, przyjechał do nas z Rosji. Mam nadzieję że będziecie dla niego mili- miała znużony głos- Rijeu powiedz nam teraz coś o sobie- żadnego dzień dobry, nikt nie powiedział, nikt nic tak na prawdę nie zrobił, zupełnie jakbym nie był w szkole.
-Moje imię już znacie, wiecie też że pochodzę z Rosji, a dokładniej Moskwy. Przeprowadziłem się tu bo spodobało mi się to miasto, gdy byłem tu na wakacjach. Szkołę tę poleciła mi koleżanka- nazwać Ai koleżanką było śmiesznie. Nadal nie wierzyłem jej że większość, jak nie wszyscy ludzie w tym mieście wiedzą o istnieniu Bogów. W Moskwie za przyznanie się do tego że widzę "istotę magiczną" wysłano by mnie do psychiatryka. Jak na razie wolałem nie wspominać o istnieniu Boginki.
-Macie jakieś pytania do kolegi?- znów znużony głos nauczycielki dotarł do moich uszu. Momentalnie w górę wzniosło się parę rąk. Zdziwiło mnie to, jeszcze nigdy nikt nie chciał się o nic pytać. Nauczycielka wskazała na pierwszą osobę z brzegu, mającą uniesioną górną kończynę .
-Byłeś już na zamku?- zadała pytanie wywołana dziewczyna
-Tak- odpowiedziałem szybko, choć pytanie mocno mnie zdziwiło, nie chciałem dać po sobie tego poznać.
-I jak?- co ona chciała osiągnąć?
-Jest bardzo ładny
-Nie przydarzyło ci się tam nic dziwnego?- kolejne pytanie, związane z głównym punktem wycieczek turystycznych, odwiedzających to miasto, tym razem zadane przez jakiegoś chłopaka.
-A co miało?- nie odpowiedział mi nikt, zignorowali moje pytanie, nauczycielka kazała mi zając obojętnie jakie wolne miejsce. W ciszy minęła mi reszta lekcji.
-Zadowolona?- powiedziałem gdzieś w powietrze, wracając do domu. Nie znałem jeszcze rozkładu komunikacji miejskiej, więc szedłem na piechotę. Cichy szelest za mną, zakomunikował mnie że chowała się gdzieś z tyłu. Nie pamiętam momentu w którym nie byłaby gdzieś przy mnie. Ai cicho westchnęła i przeszła przed mnie.


Ai?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz