wtorek, 10 stycznia 2017

Od Naomi Do Rijeu

Rano obudził mnie głośny dźwięk budzika. Natychmiast poderwalam się z lużka spadając z niego i uderzając o podłogę.
- Czy nadejdzie kiedyś taki dzień w którym nie spadniesz? - usłyszałam głos Akamaru dochodzący gdzieś z innej części pokoju. Popatrzylam w tamtą stronę widząc dziewczynę stojącą na oparciu krzesła. Jej wzrost ( 150 cm. ) pozwalał jej na dużo swobodniejsze poruszanie się po pomieszczeniu za pomoca mebli. W sumie od kąd się poznałysmy ona tylko tak się porusza. Zadko dotyka podłogi stopami.
- Nie wiem, nóż kiedyś. - ziewnęłam wstając wstając podłogi. Przeszłam do niewielkiej kuchni gdzie zrobiłam sobie jakieś śniadanie które pochłonęła w parę sekund po czym ruszyłam do łazienki. W sumie żadne z tych pomieszczeń nie było jakoś specjalnie wielkie. Było to małe mieszkanko gdyż na wieksze nie było mnie stać, jednak bardzo mi się tu podobało. Ubrałam mundurek i razem z Akamaru wyszłysmy z mieszkania i ruszyłyśmy do szkoły. Szkoła do której chodzę była oddalona od miejsca w którym mieszkam o ładne parenascie kilometrów więc musiałam dojeżdżać autobusem. Założyłam na uszy słuchawki i zajęła pierwsze lepsze miejsce w pojeździe. Po przejechaniu paru przystanków wysiadlam i ruszyłam do szkoły. Weszłam do budynku podchodząc do mojej szafki gdzie zmieniłam buty i wsadzilam do niej plecak z ciuchami na potem.
- Dziś też jedziesz do stajni?
- Jakbyś nie wiedziala... -żucilam w strone bogini o zamknęłam szafkę... Lekcje jak zwykle minęły mi bardzo szybko a karzdy przerabiany temat był prosty.
- Pa Nanami! - żuciłam do przyjaciółki wybierając z klasy.
- Czekaj! - zawołała.
- Co?- zapytałam zaptrzmujac się i odwracając w jej stronę.
- Doszły mnie słuchy że jutro do naszej klasy ma dołączyć jakiś Nowy chłopak. - powiedział podekscytowana. Nanami była dziewczyna trochę niższa odemnie o czarnych oczach i długich brązowych włosach. Zawsze interesowały ją dziewczęce sprawy i chłopaki. W sumie byłyśmy kompletnymi przeciwieństwami jednak nie przeszkadzało nam to jakoś specjalnie.
- Fajnie. - uśmiechnęłam się posyłając jej porozumiewaecze spojrzenie i dalej biegnąc w swoją stronę. Szybko wyciągnęłam z szafki torbę i rzebrałam buty i wybiegną ze szkoły. Jak burza wpadłam do autobusu w ostatniej chwili. Usmiechnęłam się do Akamaru stokącej obok po czym przeniosłam wzrok za okno przyglądając się dokładnie temu co mijamy... Po jakimś czasie wysiadłam na przystanku dokładnie naprzeciwko stajni. W sumie do domu nie miałam jakoś specjalnie daleko w sumienrylko 4 km dzięki czemu mogłam tu spędzać dużo czasu. Weszłam do pomieszczenia w którym można było usiąść ( było ono przeznaczona dla gości ) i przeszłam do pomieszczenia dla pracowników. Na stole leżało sporo papierów i innych takich. Popatrzyłam na nie biorąc jedną z kartek do ręki.
- Tutaj mamy akt urodzenia Belli. - powiedziałam samą do siebie siadajac przy stole. W sumie nikt nie ty nie miał się kiedy tym zająć więc postanowiłam że ja to zrobire. Wyciągnęłam z torby stos teczek I parę segregatorów biorąc się do roboty... Po dwuch godzinach wszystkie papiery były na swoich miejscach. Każdy koń miał swoją opisaną teczkę które były uporządkowane według daty urodzenia w jedynym z segregatorów. Rachunki za prąd wodę i inne takie były w drugim z segregatorów a sprawy bieżące typu weterynarz były w trzecim. Ogólnie wszystko miało teraz swoje miejsce. Położyłam segregatorY na szafie i p rzebrałam się w jakąś zwykłą koszulkę i bryczesy a na nogi zaloźyłam sztyblety.
- Widzę że odwalilas kawał dobrej roboty. - uśmiechnęła się jedną z insteuktorek wchodząc do pokoju.
- No, teraz lecę na lekcje z jedena z twoich dziewczyn. - powiedziałam wychodząc. Kobieta uśmiechnęła się tylko wiedząc że moim zadaniem jest przygotowywanie do zawodów w Crossie, ujeżdżaniu i skokach. W sumie jeździłam nawet wcześniej niż zaczęłam chodzić więc nie było dla mnie problemem opanowanie tylu dyscyplin. Jedyne co mi nie szło to western ale to sobie podaruje.
- Hej Olivia.
- Hej. -uśmiechnęła się dziewczyna podając mi wodze Arashi.
- To co dzisiaj Cross? - zapytałam.
- Tak. - odpowiedziała zadowolona.
-Ta sama trasa co ostatnio, te same zasady. Kto przegra czyści boks wybranemu przez tydzień. - powiedziałam podając jej rękę.
- Zgoda. - odpowiedziała ściągając mój dłoń.
- Dobra... Trzy... Dwa... Jeden... START! - krzyknęłam rozpoczynając wyścig. Olivia szybko uporała się z wejściem na Belle i od razu puściła się galopem. Ja natomiast zaraz po rozpoczęciu popędziłam Bakare ( była ona moim prywatnym koniem ) i wskoczyłam jej na grzbiet. Jako że ja jeździłam bez siodła mogłam sobie na to pozwolić. Bakara doskonale wiedziała co ma robić i jak reagować na moje sygnały więc byłyśmy już daleko przed Olivią. Przeznaczyliśmy pierwsza przeszkód i popedzilismy dalej... Po trzydziestu minutach wyścigu na mecie ja i Bakara byłyśmy pierwsze. Zsiadlam z klaczy i poklepalam J po szyji puszczając N wybieg.
- Dogoni nas. - powiedziałam dobrze wiedząc że jest ona jakoś w połowie trasy.
- Dobra teraz trzeba iść do kolejnych osób. - powiedziałam samą do siebie idąc w stronę stajni... Po paru lekcjach nastał
wieczór. Zaprowadziłam Furgona do boksu odwiedzając uwiąz na wieszak. Wyszłam z budynku stajni idąc prosto do pomieszczenia dla pracowników gdzie znajdowała się właśnie jedna z insteuktorek
- Idziesz do domu?- zapytała.
- Tak. - uśmiechnęłam się biorąc do ręki swoją torbę.
- Pozwiedzać Cię?
- Jakbyś mogła. - powiedziałam ruszając za nią. Po paru minutach byłam już pod domem.
- Dzięki. - powiedziałam wychodząc. - Pa! - krzyknelam machcając ręką i znikając w klatce. Weszłam na ostatnie piętro i weszłam do swojego mieszkanka. Żuciłam torbę na łużko i wyciągnęłam książki. W sumie nie miałam zbyt dużo zadania domowego i uwinęłam się w jakieś piętnaście minut.
- Skończyłam. - powiedziałam odkladajac długopis.
- Twój dzień zawsze wygląda tak samo. Powinnaś znaleźć sobie jakiegoś przyjaciela. - Stwierdziła Akamaru patrząc na mnie z politowaniem.
- Przecież mam. Nanami jest moja przyjaciółką.
- No tak ale mimo to nie spotkacie się poza szkołą zbyt często. Chodzi mi o osobę która wyciągnęłby Cię z stajni na miasto... Nie to ze mam coś przeciwko spedzaniu czasu z końmi, tylko twierdzę że powinnaś spędzać bo więcej z osobami w twoim wieku.
- Ty jesteś w moim wieku i spędzam spędzam ton całkiem sporo czasu. - zaśmialam się.
- Ja nie jestem człowiekiem. Wiesz bóg a człowiek to dwie inne istoty. - powiedziała kręcąc głową.
- Masz rację... Dobra postaram się spędzać więcej czasu z przyjaciółmi. - stwierdziłam biorąc do ręki talerz z kanapka i ruszając przez pokuj do stołu. Jednak zanim tam doszłam zdążyłam się wywalić.
- Ciesz się ze masz tależe z plastiku. - zaśmiała się Akamaru widząc jak talerz uderzył o ziemię.
- Ha ha... Bardzo smieszne. - mruknelam podnosząc go z ziemi. Jakimś cudem kanapka była nadal cała jednak nie został tak na długo gdyż po chwili zniknęła...

Po codziennej rannej rutynie W końcu znalazłam sie pod szkołą. Poprawilam zakolanówke która trochę mi spadła i z uśmiechem na ustach pobieglam do Nanami stojącej pod swoją szafką.
- Hej. - przywitalam się na co dziewczyna również żucila cieche "Cześć" szukając czegoś w wnętrzu szafki.
- Czego szukasz? - zapytałam zaciekawiona.
- Tuszu. - powiedziała. Popatrzyłam N nią z ukosa nie za bardzo wiedząc do czego to służy. Nigdy się tym nie interesowałam i nie widzę sensu żebym wiedziała do czego to służy.
- No wiesz tej czarnej szczoteczki do rzęs. - wytłumaczyla po chwili wyciągając przedmiot z szafki.
- Tobie też by się przydało. - Stwierdziła patrząc na mój twarz. Zapadła chwilowa cisza po czym obie wybuchłyśmy śmiechem.
- Dobra chodź idziemy do klasy. - powiedziała ciągnąc mnie za sobą. Do lekcji mieliśmy jeszcze jakieś pół godziny usiadłyśmy w ławkach i zaczełyśmy rozmawiać.
- Wysłałam ci wczoraj przypominajke, pomalowałaś paznokcie? - zapytała. Ja nic nie odpowiedziałam tylko pokazałam dziewczynie dłonie.
- Uuuu... Pod kolor oczu. - powiedziała zachwycając się... Po kolejnych dwudziestu minutach rozmowy usłyszałyśmy głos dochodzący z głośników.
- Naomi Sakagami proszona do gabinetu dyrektora.
Poatrzyłam zaskoczona na przyjaciółkę wzruszając ramionami i ruszając w strone gabinetu. Zapukłam w drzwi i weszłam do środka.
- Dzieńdobry. - powiedziałam stając obok biurka.
- Mam dla Ciebie zadanie. Trzeba oprowadzić nowego ucznia po szkole. Zrobisz to? - zapytał mężczyzna w podeszłym wieku.
- Jasne. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze. Nazywa się Rijeu Aristow. Poczekaj na niego przed bramą szkoły. - poinformowł mnie. Pożegnałam się z nim i wyszłam. W sumie szkoła była trochę duża więc można było się się niej zgubić dlatego też trzeba było odprowadzać nowych... Stanęło przy szkolnej bramie czekając na nowego chłopaka.

Rijeu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz